Biskupi ze Szczepanowa

Biskupi ze Szczepanowa

Szczepanów jest prawdopodobnie jedyną parafią Polsce, z której pochodzi aż trzech biskupów. Oto ich sylwetki.

Ks. biskup Jan Styrna – biskup elbląski
Ks. prymas Krzysztof Antoni Szembek – prymas Polski
Św. Stanisław Biskup i Męczennik – biskup krakowski

Ks. biskup Jan Styrna – biskup elbląski

Wieś Przyborów od wieków należała do parafii szczepanowskiej. Z dala od jej centrum na końcu kamienistej drogi w drewnianym domu mieszkała rodzina Anny i Władysława Styrnów. Tutaj w 1941 roku urodził się przyszły biskup. Nie było łatwo z kawałka ziemi i pracy ojca- krawca utrzymać liczną rodzinę. Wiele starań i wysiłku kosztowało wychowanie i wykształcenie dziesięciorga dzieci. Jan był piątym z rodzeństwa.

Mama, z którą zawsze był szczególnie mocno związany, wspomina, że był bardzo energicznym dzieckiem- sprawnym i wysportowanym. I pracowitym. Siostra biskupa Jana pamięta, że to on zawsze wczesnym rankiem, zanim zaczął się upał, pasł krowy na pobliskich łąkach. Nie miał problemu ze wstaniem o piątej rano. Dopiero po spełnieniu tego obowiązku szedł do szkoły. Uczył się świetnie i z niezwykłą łatwością. Jako dziecko często pojawiał się w szczepanowskim kościele – tu umacniała się jego wiara – w cieniu ołtarza, z którego spogląda pierwszy biskup tej ziemi – św. Stanisław.

Po skończeniu podstawówki w rodzinnym Przyborowie, Jan Styrna chodził do szkoły średniej w Tarnowie-Mościcach, dzisiejszego IV LO. W tygodniu mieszkał u swojej ciotki w Wokowicach i codziennie rano pociągiem dojeżdżał do szkoły. – Zawsze dobrze się uczył – opowiada mama biskupa. – Ani przedmioty ścisłe ani humanistyczne nie sprawiały mu kłopotów. A książki wręcz pochłaniał. Był taki czas, że zapisał się do czterech bibliotek. Czytał tak szybko, że bibliotekarki podejrzewały, że do większości w ogóle nie zagląda.

Zdziwili się natomiast członkowie komisji egzaminacyjnej, przed którymi przyszły biskup składał egzamin wstępny na Politechnikę Krakowską. Zadania rozwiązał tak szybko, że byli przekonani, iż oddaje puste kartki. Z możliwości odbycia studiów nie skorzystał. Świadectwo maturalne złożył w tarnowskim seminarium.

Święcenia kapłańskie przyjął w 1965 roku z rąk biskupa tarnowskiego Jerzego Ablewicza. Pracował w parafiach w Nowym Wiśniczu, Krynicy Zdroju, w Mielcu, był proboszczem w Bieczu, dziekanem bieckim. Na Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie wykładał socjologię rodziny, przez dwa lata był odpowiedzialny za duszpasterstwo Polaków w NRD

Na trzeciego biskupa ziemia naznaczona kultem świętego Stanisława czekała do 1991 roku. 22 czerwca nuncjusz apostolski w Polsce ogłosił komunikat o podniesieniu do godności biskupiej księdza Jana Styrny.

Ksiądz a później biskup Jan Syrna szczególnie cenił pracę duszpasterską. Zrezygnował z zadań wykładowcy socjologii rodziny na warszawskiej ATK i wrócił jako proboszcz do Biecza. Po 26 latach od przyjęcia święceń i dziewięciu latach pracy w dekanacie bieckim, przed księdzem Janem Styrną zostało postawione nowe zadanie.

Skrupulatne wypełnianie biskupich obowiązków, nie przeszkodziło Janowi Styrnie być „normalnym” człowiekiem.

Lubił odwiedzać Okulice. Szczególną czcią darzył tamtejsze sanktuarium Matki Bożej. Lubił też rowerowe przejażdżki po tamtym terenie. Przez lata na plebani trzymał swój rower a okoliczni mieszkańcy do dzisiaj wspominają, jak go wówczas spotykali.

Często widywali go także jego sąsiedzi z Przyborowa – są przekonani, że nie zmieni się i teraz, gdy został ordynariuszem. – Tylko pewnie będzie tu bywał rzadziej – mówią. – Teraz odwiedzał mamę nawet dwa razy w tygodniu. Do kościoła parafialnego zawsze wstąpił a po drodze z każdym zagadał, wszystkich tu zna po imieniu, od lat – starsza kobieta ze wzruszenia ociera łzę chusteczką.

Z okazji uroczystości 900-lecia urodzin świętego Stanisława w 1978 roku, którym przewodniczył biskup krakowski Karol Wojtyła, ksiądz Jan Styrna ofiarował wotum dziękczynne – monstrancję w kształcie dębu, pod którym miał urodzić się św. Stanisław – w imieniu księży i zakonników pochodzących z tej ziemi.

W sobotę 2 sierpnia 2003 w tarnowskiej kurii ordynariusz Wiktor Skworc odczytał kolejną bullę papieską – tym razem powołującą biskupa Jana na głowę elbląskiej diecezji – dziękował mu za posługę sakramentalną i wnikliwe wizytowanie parafii. Rzeczywiście nie było to badanie powierzchowne. Z własnego doświadczenia znał problemy pracy duszpasterskiej, szczególną wagę przywiązywał do działalności grup modlitewnych świeckich – ministrantów, liturgicznej służby ołtarza czy róż różańcowych. Ci wśród których pracował, podkreślają, że szanował każdego księdza, był ceniony za zdecydowanie i mądre rady.

– W Imię Pańskie – powtórzył swoje zawołanie biskup Jan Styrna po odczytaniu bulli, którą papież ustanowił go ordynariuszem elbląskim. – Jeżeli święty Stanisław połączy się ze świętym Wojciechem, zamordowanym niedaleko Elbląga, to na pewno wyjdzie z tego coś dobrego.

Odległość Tarnowa od Elbląga martwi trochę mamę biskupa i Jego rodaków. Wierzą jednak, że ” W Imię pańskie”, dokona wielkich rzeczy i będą z niego dumni jak ze świętego Stanisława.

Ks. prymas Krzysztof Antoni Szembek – prymas Polski

Urodził się w 1667 r. ,,we wsi Szczepanów w ziemi krakowskiej, która według podania była niegdyś własnością rodziców św. Stanisława, biskupa krakowskiego. Odebrawszy w domu rodzinnym staranne wychowanie, wysłany został na Akademię Krakowską, a stamtąd udał się do Rzymu, gdzie się z pilnością przykładał do nauk teologii, prawa i historii” 27. Po powrocie do kraju został wyświęcony na kapłana w 1692 r.

Był kanonikiem kilku kapituł. Wkrótce po święceniach biskup Stanisław Dąbski dał mu kanonię kujawską. 2 III 1699 r. po rezygnacji swego krewnego, Ludwika Szembeka otrzymał po nim godność kanonika przemyskiego. W r. 1703 biskup warmiński Załuski dał mu kanonię warmińską, a Stanisław Szembek zostawszy prymasem, udzielił Krzysztofowi prowizji na kanonię gnieźnieńską, w której instalował się 25 kwietnia 1708 r. W marcu 1711 r. Krzysztof Szembek został kanonikiem warszawskim i prawie równocześnie otrzymał prezentę królewską na proboszcza kapituły warmińskiej.

Oprócz kanonii otrzymał również opactwa. Z nadania Augusta II w 1708 r. został opatem komendatariuszem benedyktynów w Mogilnie. Od 1739 r. był jednym z ostatnich opatów komendataryjnych benedyktynów tynieckich. Opactwo to zwyczajnie oddawano prymasom. Autor rękopiśmiennej kontynuacji dodanej do katalogu opatów tynieckich St. Szczygielskiego w „Tinecji” sławi Szembeka za to, że był łagodny, w rozmowie wesoły, otwarty w podejściu, że rządził łaskawością, a nie sprawiedliwością, że miał charakter nacechowany ojcowską miłością, przez co na zawsze pozyskał sobie serca wszystkich.

Wreszcie zgodnie ze zwyczajem panującym w ówczesnej Polsce Krzysztof Antoni Szembek był biskupem kolejno kilku diecezji: w 1710 r. został biskupem inflanckim po śmierci bpa Teodora Wolfa. Sakrę biskupią przyjął 15 września 1711 r. Pięć lat później 1’5 lutego 1716 r. otrzymał nominację królewską na biskupstwo poznańskie. Wybór kapituły nastąpił 16 marca tegoż roku, a ingres odbył 29 sierpnia 1717 r. Już 30 października 1719 r. przeniósł się na biskupstwo kujawskie, a w 1739 r. został arcybiskupem gnieźnieńskim, prymasem Polski.

Proboszcz w Szczepanowie
Biskupia posługa Krzysztofa Antoniego Szembeka
Na prymasowskiej stolicy
Próba charakterystyki postaci

PROBOSZCZ W SZCZEPANOWIE

Krzysztof Antoni Szembek zanim sięgnął po najwyższe zaszczyty w pierwszych latach kapłaństwa ,,przyjął probostwo w miejscu rodzinnym, w Szczepanowie, który się wsławił jego pasterstwem. Był bowiem prawdziwym ojcem i opiekunem swoich owieczek, żyjąc z nimi jak z dziećmi. Sam wstępował do brudnych chat, z których nie wychodziła choroba, z pociechą, pomocą religijną i materialną. Spowiadał gorliwie i nauczał, nie dając się wyręczyć wikariuszowi, aby uwagi i pieczy jego nie uszła żadna owieczka. Wzniósł przy kościele szpital dla niedołężnych starców, a do domu swego garnął ubogich i nędznych, aby ich nakarmić i przyodziać, nawet aptekę dla nich założył. Nawracał gorliwie żydów, lubo bez skutku. Kościół swój utrzymywał we wzorowej czystości, opatrzył w sprzęty potrzebne i aparaty. Dla młodzieży założył szkołę, w której sam często nauczał. Skromny, cichy i głęboko pobożny, nie marzył o wyniesieniu i godnościach, i byłby zapewne na zawsze pozostał w parafii, gdyby go krewni stamtąd nie byli wydobyli”. Takie świadectwo wydali Krzysztofowi Szembekowi jako proboszczowi parafii Szczepanowskiej Bartoszewicz, a za nim Korytkowski.

Przeprowadzona w 1731 r. wizytacja, a więc po opuszczeniu probostwa przez Krzysztofa Szembeka, potwierdza powyższą charakterystykę. Z akt tej wizytacji dowiadujemy się, że nie daleko kościółka 'p.w. św. Stanisława stał szpitalik, dobrze uposażony, w którym mieszkało trzech ubogich. Z dokumentów wizytacyjnych wynika, że kościół był utrzymany w porządku, ołtarz św. Stanisława w kościele parafialnym był pozłocony. Jedynie dwunastogłosowe organy wymagały reperacji. Podobnie plebania była w dobrym stanie. Wprawdzie w księgach metrykalnych zauważono defekty z lat 1724 – 1728, ale to obciąża nie Szembeka, lecz jego następcę, St. Luksarowicza. Obecnie Szczepanów posiada księgi metrykalne od 1772 r. Z wizytacji omawianej wynika, że były prowadzone w 1731 r., widocznie sprzed 1772 r. zaginęły.

BISKUPIA POSŁUGA KRZYSZTOFA ANTONIEGO SZEMBEKA

Dziwne było biskupstwo inflanckie, które w 1710 r. otrzymał Krzysztof Antoni Szembek. Były to właściwie dwie diecezje, kurlandzka i piltyńska, które w 1685 r. Innocenty XI połączył w t.zw. diecezję inflancką 31. Mizerna ta diecezja nie posiadała nawet rezydencji biskupiej. W 1701 r. katedra znajdowała się w Dyneburgu, a liczba wiernych rozsianych wśród innowierców wynosiła wtedy 90 000. Zauważono, że w 1758 r. liczba wiernych sposobnych do przyjęcia komunii św. wzrosła do 110 000 32. Czemu przypisać ten poważny skok in plus? Czyżby gorliwości biskupa pochodzącego ze Szczepanowa, który tu pasterzował przez około pięć lat (1710-1716)? Biskupstwo to było rzeczy¬wiście trudne, niemal misyjne, ale dawało gorliwemu pasterzowi wielką szansę. Nie omieszkał wykorzystać jej Krzysztof Szembek, który „pilnie pracował nad uregulowaniem stosunków w diecezji swojej, zaniedbanej, opuszczonej, na różne złe wpływy wystawionej”. ,,Zajął się bardzo gorliwie odzyskaniem uposażenia biskupstwa i wydobywał z zapomnienia sprawę biskupstwa piltyńskiego… Uzyskał po trzyletniej usilnej pracy reskrypt królewski do księcia kurlandzkiego i szlachty oraz posiadaczy dóbr biskupich w Dongaugen, za których ustąpienie sam z własnej kieszeni ofiarował 30 000 zł do wydania tych dóbr. Tak samo wywindykował inne dobra i fundusze swojego biskupstwa z rąk pruskich i duńskich, które po największej części znajdowały się w rękach ludzi świeckich i dysydentów. Diecezja inflancka z dawną piltyńska na pograniczu katolicyzmu leżąca, była nadzwyczaj rozległa, bo obejmowała całe Inflanty, Estonię, Ingrię i nie miała ściśle oznaczonych granic. Do uporządkowania jej pomogła Szembekowi znajomość i duże względy Piotra W., który mu pozwolił osadzać duchownych katolickich w nowozałożonym Petersburgu i jego okolicy, wysłać misjonarzy ku Syberii i na Syberię dla nawracania plemion pogańskich, lecz do niego nie przyszło, bo biskup nie miał do tego posłannictwa ani księży, ani środków materialnych, ani czasu, będąc związany sprawami publicznymi i obowiązkami pasterskimi w części rozległej diecezji swojej leżącej w granicach Rzeczypospolitej, którą zwiedzał pilnie, słowo Boże głosił, misje po różnych miejscach swoim kosztem urządził, sprowadziwszy misjonarzy, wskutek czego wielu dysydentów się nawróciło, ale lud prosty wielce zaniedbany moralnie, widocznie dźwigać się począł, za co senat publicznie gorliwemu biskupowi składał podziękowanie. W Lehnen zbudował dla siebie i następców swoich rezydencję, której dotąd nie miał”.

Niestety, powierzenie Szembekowi przez Augusta II misji politycznej w Wiedniu i przeniesienie go na biskupstwo poznańskie przerwało tę tak owocną pracę na północnowschodnich kresach ówczesnej Polski.
Pod koniec 1716 r. król zamianował Krzysztofa Szembeka biskupem poznańskim po śmierci bpa Bartłomieja Tarły. Na początku następnego roku kapituła poznańska dokonała kanonicznego wyboru nowego biskupa, a Klemens XI ją zatwierdził.

„Jak w inflanckiej, tak i w poznańskiej diecezji rozwinął Szembek nadzwyczajną aktywność i gorliwość, odznaczając się wszędzie gorącym przywiązaniem do Kościoła i wiary ojców, pilnym przestrzeganiem karności kościelnej, niezmordowanym w sprawowaniu funkcji biskupich pracownikiem, a przy tym świetnym wzorem świątobliwego i nieskalanego życia”. Głównym dziełem jego przeszło dwuletnich rządów diecezją poznańską było przygotowanie synodu diecezjalnego, który przeprowadził w kolegiacie św. Jana w Warszawie w ostatnich dniach lutego 1720 r. już jako biskup-nominat następnej z kolei diecezji kujawskiej. Ze studium postanowień tego synodu wynika wielka troska biskupa o seminaria duchowne w Poznaniu i Warszawie. Nie mniej troskliwy okazał się o dom dla księży emerytów, o szpitale i domy dla ubogich. ,,Szczególniejszą przezorność pasterską uwydatniają ustawy o ćwiczeniach duchownych i rekolekcjach, kasie dekanalnej, o testamentach i przeznaczeniu spadku po zmarłych bez testamentu kapłanach, sposobie odbywania kongregacji dekanalnych itp. W ogóle wszystkie postanowienia synodalne dobrze były pomyślane i wieje z nich duch prawdziwie kościelny”.

W 1720 r. odbył ingres do katedry włocławskiej. I tutaj był niezmordowany w spełnianiu swych obowiązków. „Dbały o zbawienie dusz sobie powierzonych. Poszczególne parafie pilnie wizytował, sam do ludu przemawiał, prostaczków pouczał, do konfesjonału zasiadał, nad porządkiem nabożeństwa, porządkiem domów Bożych, czystością obyczajów i karnością gorliwie czuwał. Szczególnie zaś okazywał się gorliwy w obronie wiary i utrzymaniu jej czystości”.

3 sierpnia 1721 r. zmarł prymas Stanisław Szembek, stryjeczny brat Krzysztofa. Jako biskup kujawski miał pewne uprawnienia polityczne. W obecnej sytuacji Krzysztof Szembek wystarał się u Augusta Mocnego o tytuł wiceprymasa, którego dotychczas w Polsce nie znano. Faktycznie, zanim zamianowano nowego arcybiskupa gnieźnieńskiego w osobie Teodora Potockiego, biskup kujawski spełniał jego funkcje. Niestety, zaangażowanie się w sprawy polityczne, podróże, m. in. do Rzymu odrywały dobrego pasterza od jego owieczek. Mimo to ,,diecezja kujawska szczęśliwą była i dumną z takiego biskupa, jakim był Szembek. Pobożny, mądry, roztropny, w obejściu ujmujący jednał sobie serca duchowieństwa i wiernych, a nieskażonością życia, zaparciem samego siebie, gdzie chodziło o dobro bliźnich cześć powszechną ku sobie wzbudzał… Pozostawił po sobie wiele pamiątek po zakładach dobroczynnych i kościołach swej rzadkiej hojności i szczodrobliwości i dotąd żyje w diecezji kujawskiej w pamięci wiernych jako osobliwy jałmużnik ubogich”.

NA PRYMASOWSKIEJ STOLICY

Po śmierci Augusta Mocnego w 1733 r. Krzysztof Antoni Szembek głosował prawdopodobnie za kandydaturą Leszczyńskiego. Nie był na koronacji Augusta III w Krakowie i dopiero w 1736 r. z innymi zwolennikami Leszczyńskiego podpisał akt elekcji drugiego Sasa na tron polski. Od tej chwili powróciła tradycyjna życzliwość Sasów dla Szembeków i lojalność tych ostatnich. To też gdy po śmierci prymasa Teodora Potockiego, przewidziany na stolicę gnieźnieńską biskup krakowski Jan Aleksander Lipski nie przyjął nominacji królewskiej, August III 12 stycznia 1739 r. obdarzył nią Krzysztofa Antoniego Szembeka. 22 czerwca tegoż roku przeniósł się na stolicę prymasowską. Liczył wtedy przeszło 70 lat ale cieszył się czerstwym zdrowiem.

Niestety, jako prymas nie rozwinął już Krzysztof Szembek takiej działalności, jak na poprzednich biskupstwach. Zbyt był zajęty sprawami politycznymi. I wiek sędziwy robił swoje. Arcybiskupstwo objął przez swego pełnomocnika Bonifacego Szembeka, kanonika kujawskiego i dopiero 30 kwietnia 1741 r. odbył uroczysty ingres do Gniezna. Nie bawił tu jednak długo, ponieważ znów musiał poświęcić się sprawom politycznym. Najczęściej przebywał w Skierniewicach i Łowiczu. Był szczególnie życzliwy Pijarom w Łowiczu i jako „przyjaciel światła” oddał im probostwo w Radziejowie fundując tam klasztor. Sprawę kościoła gnieźnieńskiego załatwiał korespondencyjnie przez swój konsystorz i kapitułę.
W 1742 r. przybył ponownie do Gniezna z zamiarem przeprowadzenia wizytacji „metropolitalnego kościoła i całego jego kleru”. Musiał ją jednak przerwać z powodu spraw politycznych i choroby.

Całym sercem popierał sprawę kanonizacji bł. Bogumiła i w tym celu sprowadził do siebie z Krakowa ks. Stanisława Mamczyńskiego, profesora prawa przy uniwersytecie Jagiellońskim, dziekana kolegiaty św. Michała na zamku krakowskim i kantora sądeckiego 38. Wspomniany kapłan był dobrze obznajmiony ze sprawami kanonizacyjnymi; praktykę w tej dziedzinie zdobył podczas procesu kanonizacyjnego św. Jana Kantego.

Życie Krzysztofa Szembeka powoli gasło. Zmarł w umiłowanym Łowiczu 6 lipca 1748 r. „Na ręku przyjaciół i krewnych, po należytym przygotowaniu się na śmierć oddał ducha Bogu w 81 roku życia, pozostawiwszy szczególniejszą dobrotliwości swojej pamiątkę w założonym i uposażonym przez siebie szpitaliku św. Benona w Warszawie, przeznaczonym na przytułek dla podupadłych rzemieślników i wychowanie młodzieży rzemieślniczej”.

„Wśród ogólnego żalu i udziału zwłoki jego złożono na wieczny spoczynek w kościele kolegiaty łowickiej. Ani tam, ani w żadnym z kościołów katedralnych, którym tak świetnie przewodniczył, nie ma dotąd pomnika, postawiwszy sobie trwalszy nad mury i spiże w cnotach i zasługach swoich. Tylko w kościele po księżach pijarach w Łowiczu, którym był osobliwym niegdyś dobroczyńcą, w ich grobach kazał pochować swoje serce, jest skromny pomnik wyrobiony z blachy pozłacanej.

PRÓBA CHARAKTERYSTYKI POSTACI

Krzysztof Antoni Szembek był człowiekiem wykształconym, dobrym politykiem, dbałym o pomyślność swojej ojczyzny. Życie swe związał z dynastią saską. Jakkolwiek w pewnym okresie dobro państwa widział pod berłem Stanisława Leszczyńskiego, to jednak gdy szansę tego ostatniego przepadły, okazał się lojalnym w stosunku do Augusta III. Jako polityk radził utworzyć stałe poselstwo Rzeczypospolitej w Wiedniu. Umiał pozyskać życzliwość cara Piotra W. i wykorzystać ją dla dobra swego kraju. Posłując do Petersburga uzyskał uwolnienie polskich jeńców i powściągnięcie grabieży wojsk moskiewskich na terytorium Polski.
W stosunku do innowierców jego postępowanie dalekie było od dzisiejszego ekumenizmu. Kierowany gorliwością o sprawy wiary, może i intencją stworzenia narodowej jedności religijnej usiłował przy każdej sposobności nawracać ich do katolicyzmu. Jego aktywny udział w osławionej sprawie toruńskiej w 1724 r. nie przynosi mu zapewne chwały. Szło tam jednak ,,o pomszczenie się Rzeczypospolitej za zniewagi dysydenckich dworów i o ukaranie ludzi, którzy postępowaniem swoim przypominali smutne czasy Zygmunta Augusta i późniejsze”.

Wśród biskupów XVIII w. uwikłanych w sprawy polityczne wyróżnia się, jako dobry duszpasterz. Przez synody chciał uformować życie kleru i wiernych. Pracę duszpasterską lubił: nauczał, przemawiał na ambonie, spowiadał.

Jako biskup zawsze wykazywał wielką troskę o kościoły. Sam na nie łożył z własnych funduszów, wyposażał, przyozdabiał.

Uderzającą cechą tego prymasa było umiłowanie biednych. Cnota ta różni go bardzo od wielu innych hierarchów wieku oświecenia, a tak bardzo zbliża do wielkiego Rodaka ze Szczepanowa, św. Stanisława, „Kto go znał bliżej, wiedział, że dochody swoje kościelne uważał za własność kościoła i ubogich. Dawał hojnie i obficie tak na potrzeby pierwszego, jako i na ulżenie nędzy drugich, nie pytając, czy mu coś na konieczne potrzeby życia zostanie. Toteż pozostałość jego po śmierci była bardzo skromna” 42.
Gdziekolwiek się zjawił, „widziano tam zastępy ubogich i nieszczęśliwych cisnących się do miłosiernego pana po jałmużny i wsparcia, których nikomu nie odmawiał”. Szerokim sercem obejmował wszystkich: ubogich, młodzież, starców, chorych. Nawet „nad jeńcami szwedzkimi szczególniejszą miał pieczę, pocieszał ich, pouczał, wielokrotnie prośbą a nawet pieniądzmi okupywał ich wolność” .
„Był to człowiek pełen życia, bo szukał bezustannego zajęcia i pracy. Na biskupim urzędzie niezmordowany, sam wiedział, co robić… Sam diecezje zwiedzał, księży wyświęcał, nabożeństwa odprawiał, kazania prawił, Posty zachowywał… Dwór nie świetny, wystawa przyzwoita, ale nie wspaniała,” służby mało, tyle, ile było potrzeba. Oszczędność i skromność wszędzie przebijała. Karności kościelnej przestrzegał. Lud uczył i z największą ku niemu był miłością. Dlatego wszędzie gdzie się obracał, ciągnął za sobą gromady ubóstwa, które wspierał hojną ręką. Oprócz jawnych żebraków podupadłych. jałmużną tajemną wspierał. Gdy na podorędziu pieniędzy nie miał, oddawał swoje srebra stołowe. Miał moc dochodów, ale był zawsze ubogi, prawdziwy biskup ewangeliczny. Kościół gorąco kochał…”. Pozostawił po sobie pamięć Świętego.