Aktualności
Serce zakute w kamieniu - bł. Karolina Kózka
Zimne ale pogodne grudniowe popołudnie z lekkim dość chłodnym wiatrem. Uznałem, że to dobry czas na niewielką ale istotną wycieczkę. Biorąc pod uwagę fakt, że Panteon Świętych i Błogosławionych przy szczepanowskiej bazylice mam niemal „za miedzą” to stwierdzić muszę, że już dawno – bo już około miesiąca – w nim nie byłem. Nie bez kozery tak właśnie się stało. Odkąd bowiem zacząłem wchodzić z mieszkańcami wspomnianego panteonu w bliższe relacje cały czas miałem w świadomości, że przyjdzie dzień, że przyjdzie kolej na rozmowę szczególnie dla mnie trudną. Dzisiaj właśnie czas się wypełnił. Stwierdziłem, że czas kończyćuniki. Trzeba postąpić konkretnie, po męsku i wziąć byka za rogi. Chociaż tak po prawdzie to byka ta osoba nie przypomina więc i rogów u niej nie stwierdzono. Samo porównanie z bykiem wywołało u mnie uśmiech zażenowania. Przekroczyłem bramę Panteonu i tradycyjnie już skręciłem w prawo. Zmierzając na spotkanie. Tym razem robiłem to bardzo opornie przystając co chwilę by zamienić choćby parę słów z wcześniej poznanymi lokatorami. Jednak – o dziwo – dzisiaj byli szczególnie małomównie. Jakby celowo nie chcieliopróżniać czekającego mnie spotkania. Mając więc wzrok utkwiony w ziemię szedłem przed siebie.
- Jej… myślałam, że już nigdy tutaj nie dotrzesz.
Z zamyślenie wyrwał mnie lekki dziewczęcy głos należący do błogosławionej Nastolatki. Jak już pewno wszyscy się domyślają nastolatka ta to Karolina Kózka pochodząca z nieodległej Wał-Rudy. Na dźwięk jej głosu podniosłem wzrok i spojrzałem w jej delikatną niewinną twarz. Zmieszałem się,gdy nasze spojrzenia się spotkały. Odwróciłem wzrok.
- Co się stało? – zapytała Karolina – Czy to ty rozmawiałeś z tymi wszystkimi świętymi, którzy mnie poprzedzili? Nie poznaję kolegi – mrugnęła porozumiewawczo okiem – skąd takie zmieszanie? Przecież ja w porównaniu z nimi wyglądam jak lekkoduch – uśmiechnęła się i dodała przyciszonym, konspiracyjnym tonem – faktycznie jestem lekkoduchem bo duch mój wolny od grzechu jest lekki. Ale ciii, nikomu nie mów. – zachichotała.
Ja nieco już okrzepłem tym bardziej, że jej głos był łagodny, miły i spokojny.
- Witaj szczęśliwa Karolino – zacząłem od powitania
- Witaj nieśmiały Piotrze – z szerokim uśmiechem odpowiedziała Karolina – masz rację, błogosławiona to przecież szczęśliwa.
- Już dawno myślałem o naszym spotkaniu – kontynuowałem – chciałbym poruszyć tu dwa tematy. Przy czym ten drugi… ale to później. Najpierw chciałbym Cię zapytać o coś o co pyta pewno wiele osób. Jesteś znana przede wszystkim jako patronka czystości i niewinności. Czy nie sądzisz więc, że jesteś teraz patronką bardzo niemodną?
Karolina jakby nieco spochmurniała. Zamyśliła się przez chwilę i zaczęła mówić poważnym głosem.
- Paradoksalnie im bardziej czystość i niewinność są niemodne tym bardziej jestem potrzebna by przypominać o tym co jest najbardziej ważne. Ale… to zasadniczo tylko jedna strona medalu. Ograniczanie mojej postawy i aktywności tylko do jednego wymiaru jest trochę niesprawiedliwe i usuwa w cień wszystkie inne cechy, które Bóg przez swe Miłosierdzie zdecydował się złożyć w moim sercu i umyśle.
- Faktycznie – oczy zrobiły mi się okrągłe ze zdziwienia – coś czytałem o Twojej pracowitości, uczciwości, miłości bliźniego, działaniach katechetycznych…
- Właśnie. A dla większości ludzi znana jestem tylko z mojego ostatniego czynu jakim była obrona niewinności. Bądźmy szczerzy. Nie ma chyba kobiety, która zgadza się na taką napaść, której ja byłam obiektem. Walczyłam o swoją godność, niewinność. Starałam się uciekać ale on był większy, silniejszy… nie udało mi się ale Bóg z tego zła wyciągnął dobro dla większej ilości ludzi. Stałam się inspiracją do walki o swoją godność nie tylko w obliczu fizycznych zagrożeń ale także a może nawet przede wszystkim w codziennym życiu. Jednak jeśli w życiu, tak jak w moim, Bóg będzie na pierwszym miejscu, wszystko będzie na właściwym miejscu.Patrząc przez ten Boży pryzmat całe życie w swej zwyczajności zyskuje nadprzyrodzony blask. Dlatego cieszę się, że dostrzegasz ten wymiar w innych dziedzinach mojego życia.
- Sam bym lepiej tego nie ujął – stwierdziłem.
- No, a to podobno ty jesteś po szkołach – Karolina szeroko się uśmiechnęła.
- Wiesz Karolinko… - zacząłem ostrożnie - Ta sprawa, o której teraz powiedziałaś jest mi znana i już ją przepracowałem. – Spuściłem wzrok i z wyraźnymi oporami, z zaciśniętym gardłem kontynuowałem swoją wypowiedź – Jest jednak jeszcze inna „rzecz”, która spędza mi sen z powiek. Jestem mężczyzną i wstyd mi bo w Twojej historii mężczyźni zawalili na całej linii. Najpierw ten ruski żołdak, później twój tata, następnie chłopaki pilnujący koni nieopodal Twojej drogi krzyżowej… wszystkie te osoby zawiodły jako mężczyźni i dlatego tak trudno mi spojrzeć Ci w oczy. W dodatku mrozi krew w żyłach nawet tylko teoretyczna możliwość stanięcia w podobnych okolicznościach. Czy jest coś… Jakoś… Gdzie… - dukałem, kolejne słowa – Co mężczyzna mógłby zrobić dla Ciebie dzisiaj w ramach zadośćuczynienia?
Zawiesiłem glos i powoli spojrzałem na swoją Rozmówczynię. Zaskoczył mnie Jej wyraz Twarzy. Spokojny, łagodny i poważny. Widać, że to co ja tak boleśnie przeżywałem Ona miała już dawno przepracowane.
- To co się stało – mówiła spokojnym ciepłym głosem – już się nie odstanie. Wiem, że wbrew wszelkim wrażeniom nasz Wszechpotężny Bóg wszystko miał pod kontrolą i koniec końców wszystko dobre się skończyło bo w innym wypadku prawdopodobnie nie mielibyśmy okazji porozmawiać.
Mówiąc to łagodnie się uśmiechnęła. Na chwilkę zamilkła jakby chciała by słuchacz miał możliwość przygotowania się do przyjęcia bardzo ważnych treści.
- Pytasz – kontynuowała – co dzisiaj mężczyźni mogą zrobić, jak się zachowywać. Otóż przede wszystkim, nie czekać. Nie czekajcie na wielkie wydarzenia, w których będziecie mogli dać przykład swojego hartu ducha, mocy i odwagi.
Przy ostatnich słowach dało się wyczuć delikatną nutkę ironii. Zaraz jednak spoważniała i kontynuowała swoją wypowiedź
- Pokażcie, że potraficie być wsparciem a gdy trzeba opieką i ochroną dla swoich sióstr, mam, dziewczyn czy w reszcie żon. Stawajcie każdego dnia mężnie do walki ze Złym, tym podstępnym wrogiem i ze swoimi słabościami. Bardzo brakujeludziom XXI wieku prawdziwych mężczyzn. Nie takich jak hollywoodzcy macho ale jak św. Józef… Oj to długi temat. Ale pytałeś to odpowiedziałam. – Przez chwilę milczała jakby już skończyła ale zaraz z naciskiem dodała – Pamiętaj! Największy bój toczy się o wasze męskie serca. Czuwajcie na ich straży by móc realizować swoje zadania, by zrealizować nadzieje jakie są w was pokładane.
Zamurowało mnie. Nie spodziewałem się takiej tyrady. Karolina zauważyła chyba moje zmieszanie bo postanowiła przyjść mi z pomocą.
- Ale – kontynuowała – widzę, że jesteś nieco zbyt lekko ubrany jak na grudniowe popołudnie – uśmiechnęła się wesoło – przemyśl co ci powiedziałam. Dzisiaj już cię nie zatrzymuję.
Podziękowałem za rozmowę, pożegnałem się i ruszyłem w kierunku domu. Szedłem powoli bo w głowie ciągle słyszałem słowa Karoliny – bój toczy się o męskie serca… Bój toczy się więc też o moje i Twoje serca Czytelniku.
Piotr Sarlej
Foto 1: Figura bł. Karoliny Kózka w Panteonie Świętych i Błogosławionych Diecezji Tarnowskiej w Szczepanowie.
Bazylika i Sanktuarium





